Olesia's
P.O.V
-
Wiesz, co masz robić? - zapytał po raz kolejny Marco. Właśnie jechaliśmy na
lotnisko i przez ostatnie kilkanaście minut to samo pytanie słyszałam jakieś dwieście
razy. Starałam się ukryć moją irytację i złość, jednak nie udało mi się to. Po
prostu nie mogłam dłużej tego słuchać.
- Wiem, do jasnej cholery, co mam robić! Nie jestem małym dzieckiem, że musisz
mi cały czas powtarzać jedno i to samo! Zrozumiałam już za pierwszym razem,
naprawdę! Mam zabrać dokumenty i bezpiecznie dowieźć je do Rosji. Co takiego
może się stać? - zapytałam, nie oczekując odpowiedzi, lecz szef postanowił mnie
uświadomić.
- Ktoś może
dotrzeć na miejsce przed tobą i przejąć teczkę. Ktoś może cię śledzić, a potem
przejąć teczkę. Ktoś może cię porwać i przejąć teczkę. Ktoś może cię zabić i
prze...
- Dobra, rozumiem
- przerwałam mu, jednocześnie wypuszczając wstrzymywane powietrze. Przeraził
mnie lekko, ale starałam się tego nie okazywać. Nie potrzebowałam kolejnego
kazania. Chciałam po prostu dotrzeć na lotnisko, wsiąść do samolotu, wysiąść w
Londynie, zabrać teczkę i wrócić do Moskwy. Czy pragnę tak wiele? Czy chociaż
raz może mi się coś udać bez żadnych komplikacji? - Poradzę sobie. Przynajmniej
mam taką nadzieję. Wybrałeś akurat mnie, więc chyba aż taka beznadziejna nie
jestem.
-
Jesteś świetna, ale nie masz pojęcia, co cię może tam spotkać. Musisz być
przygotowana na wszystko. Możesz nawet strzelać, ale tylko w ostateczności. Nie
potrzebujemy kolejnych kłopotów.
- Tak, wiem.
Jednak mam nadzieję, że nie będę musiała uciekać się do przemocy w obcym
mieście. Naprawdę nie chciałabym umrzeć w tak młodym wieku.
- Nic ci się nie stanie. Przynajmniej tak myślę. Nie martw się niczym.
Skinęłam głową, analizując całą rozmowę. Nie chciałam strzelać, nikogo zabijać.
To dla mnie nowość, dopiero pracuję nad silną wolą. Miałam dobre oko, ale to
wszystko. Jeszcze nigdy nikogo nie postrzeliłam, a Marco mówi mi o zabijaniu.
Jednak muszę przyzwyczaić się do tej myśli i nie mieć żadnych skrupułów.
Zdobędę tę teczkę, nawet kosztem życia innych ludzi. To zadanie jest dla mnie
bardzo ważne, dlatego muszę się postarać. Chociaż ten jeden raz coś musi mi się
udać. Nie mogę zawalić. Nie tym razem. Nie w tej sprawie.
- Dzwoń, gdyby coś się działo. I nikomu nie mów gdzie jesteś. Twoją matkę
zbajeruję.
-
Dobra, wyluzuj. Uda mi się. Miej oko na moją mamę, okej? Nie chcę, żeby coś jej
się stało.
- Możesz być spokojna. Będę
jej pilnował. Trzymaj się, młoda – powiedział, lekko mnie przytulając.
Odwzajemniłam gest, jednak już po kilku sekundach wyswobodziłam się z uścisku.
Jeszcze raz pożegnałam się z Marco, a następnie udałam się na odprawę. Nie
miałam przy sobie żadnej broni, ponieważ natychmiast zostałaby wykryta. Całe
wyposażenie miałam otrzymać niedaleko lotniska w Londynie od Matta. Nie znałam
nikogo z przyjaciół mojego mentora, dlatego postanowiłam być bardzo ostrożna i nie
ufać nikomu. Nie byłam pewna, czy nas nie oszukują. Musiałam zająć się tą
sprawą sama, bez niczyjej pomocy. Nie mogłam podejść do przypadkowego
przechodnia i zapytać, czy ma dokumenty pożądane przez kilkaset osób na
świecie, bo:
a) wyśmiałby mnie,
b) skierowałby do psychiatry,
c) wypytywałby o szczegóły,
d) okazałby się moim wrogiem.
Westchnęłam cicho, kiedy dotarłam do samolotu. Zajęłam miejsce wewnątrz maszyny
i czekałam na start. Niespokojnie wierciłam się na siedzeniu, z każdą sekundą
mając większą ochotę na wycofanie się z misji. Jednak nie mogłam. Musiałam
udowodnić, że jestem silna, że umiem o siebie zadbać, że pasuję do Stranger.
Chciałam być postrzegana jako osoba pewna siebie, odważna, ale także pozostać
sobą. Wiedziałam, że to nie jest możliwe, lecz za wszelką cenę próbowałam
zniszczyć ten stereotyp. Nie zamierzałam się zmieniać tylko po to, żeby
członkowie gangu traktowali mnie na równi ze sobą. Jeżeli ktoś ma mnie
akceptować, to taką, jaką jestem, a nie wymyśloną przez nich. Bardzo długo
kształtowałam mój charakter, zachowanie. Wiele czynników wpłynęło na moje ja i nie
potrafiłam o tym zapomnieć. Zbyt wiele wydarzyło się w przeszłości, bym tak po
prostu odpuściła. Ciężko pracowałam nad obojętnością wobec zdania innych i nie
mogłam odsunąć tego na bok. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem idealna.
Mam mnóstwo wad, dziwnych zachowań i fobii, ale to jestem ja. Ukarana przez
los, dająca radę mimo wszystko. Taka jestem i nie zamierzam niczego zmieniać.
Najważniejsze jest to, by akceptować siebie samego, a ja tego dokonałam.
Udowodniłam sobie, że mogę wszystko.
Niepewnie wyszłam z samolotu. Nie wiedziałam, gdzie ma czekać Matt. Rozglądałam się dookoła, zapamiętując jak najwięcej szczegółów. Wzrokiem szukałam niskiego, pulchnego rudowłosego mężczyzny, lecz nigdzie nie mogłam go dostrzec. Powoli zaczynałam tracić nadzieję, że gdzieś tu jest. Nerwowo przygryzałam paznokcie i kręciłam się wkoło. Właśnie miałam wyjmować z tylnej kieszeni moich spodni telefon, gdy przed oczami mignęła mi ruda czupryna. Natychmiast obróciłam się w prawo, w tłumie ludzi dostrzegając rudego. Większość ludzi patrzyła na niego z rozbawieniem, wytykali go palcami, gdyż nie wiedzieli, do czego jest zdolny. Nie chciałabym być na ich miejscu, gdy naprawdę się zdenerwuje. Życie nauczyło mnie, żeby nie oceniać ludzi po wyglądzie. Każdy z nas skrywa jakąś tajemnicę, mroczny sekret. W każdym z nas jest coś, o czym nie wie nikt. Ludzie zazwyczaj mają kilka twarzy, jednak zwykli obserwatorzy widzą tylko tę stronę, którą nam pokazują. Dopiero prawdziwi przyjaciele mogą odkryć pozostałe twarze. U niektórych jest to dobra strona, u innych zła. Najczęściej spotykałam się z drugą opcją. Jednak najgorzej jest wtedy, gdy spotykamy człowieka bipolarnego. Wtedy nie masz najmniejszego pojęcia, czego i kiedy się spodziewać. Z niepokojem spoglądasz na twarz i czekasz na jakiekolwiek oznaki zmiany nastroju. A kiedy już do tego dojdzie, starasz się przywrócić nastrój sprzed kilku minut bądź odchodzisz, zostawiając go w niebezpieczeństwie.
Podskoczyłam lekko, czując na swoim ramieniu czyjąś rękę. Gwałtownie obróciłam się do tyłu, potykając się przy tym i wpadając na nieznajomą mi kobietę. Zmrużyłam oczy, dokładnie przyglądając się jej. Zlustrowałam ją wzrokiem, lecz nic nie wzbudziło moich podejrzeń. Młoda, na oko dwudziestoletnia kobieta, uparcie wpatrywała się w moje oczy, co powoli zaczynało mnie irytować. Nienawidziłam, gdy ktoś wwiercał we mnie swoje spojrzenie, jakby nie miał innego zajęcia. Najzwyczajniej w świcie denerwowało mnie to, ponieważ nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, a poza tym takie zachowanie było niekulturalne.
- Mogę w czymś pomóc? - zapytałam, siląc się na uprzejmy ton. Naprawdę nie potrzebowałam afery już w pierwszej godzinie mojego pobytu w Londynie. Nie mogłam wzbudzać żadnych podejrzeń, dlatego musiałam trzymać język za zębami.
- Nie, raczej ja powinnam o to zapytać. Stoisz tutaj od kilku minut, więc postanowiłam zapytać, czy wszystko w porządku - odpowiedziała, jednocześnie zabierając swoją dłoń, kiedy spojrzałam na nią z lekkim obrzydzeniem.
- A nie pomyślałaś, że na kogoś czekam? To chyba normalne, tak? Poza tym nikomu nie przeszkadzam, więc nie wiem, jaki masz problem. Jeszcze taka mała rada na przyszłość. Nie wpieprzaj się w nie swoje sprawy, bo może się to dla ciebie źle skończyć - warknęłam, zostawiając ją osłupiałą. Próbowałam się powstrzymać, ale ludzka głupota nie zna granic.
- Nie rób scen - usłyszałam zza pleców. Odwróciłam się do tyłu, gdzie stał rudowłosy mężczyzna. Dokładnie zlustrowałam go spojrzeniem. Wyglądał przesympatycznie, lecz wiedziałam, co kryje się pod tą maską. Mógł stać się naprawdę niebezpieczny.
- Matt Smith. Miło cię w końcu poznać - powiedziałam, by po chwili wyciągnąć w jego kierunku dłoń. Odwzajemnił gest, ale szybko wyrwał rękę z mojego uścisku.
- Ciebie także. Marco bardzo cię chwalił. Mam nadzieję, że go nie zawiedziesz - odezwał się.
Gdyby wzrok zabijał, leżałabym martwa na betonowej płycie londyńskiego lotniska.
od autorki: Jak Wam się podoba? Wiem, że jest krótkie i nudne, ale w kolejnym rozdziale zacznie się dziać. Komentujcie, błagam. Potrzebuję jakiejś motywacji, no. Muszę się wybić. Początki zdecydowanie są najtrudniejsze. Pomożecie mi? Prooszę. Do następnego, kochani! ;)
Niepewnie wyszłam z samolotu. Nie wiedziałam, gdzie ma czekać Matt. Rozglądałam się dookoła, zapamiętując jak najwięcej szczegółów. Wzrokiem szukałam niskiego, pulchnego rudowłosego mężczyzny, lecz nigdzie nie mogłam go dostrzec. Powoli zaczynałam tracić nadzieję, że gdzieś tu jest. Nerwowo przygryzałam paznokcie i kręciłam się wkoło. Właśnie miałam wyjmować z tylnej kieszeni moich spodni telefon, gdy przed oczami mignęła mi ruda czupryna. Natychmiast obróciłam się w prawo, w tłumie ludzi dostrzegając rudego. Większość ludzi patrzyła na niego z rozbawieniem, wytykali go palcami, gdyż nie wiedzieli, do czego jest zdolny. Nie chciałabym być na ich miejscu, gdy naprawdę się zdenerwuje. Życie nauczyło mnie, żeby nie oceniać ludzi po wyglądzie. Każdy z nas skrywa jakąś tajemnicę, mroczny sekret. W każdym z nas jest coś, o czym nie wie nikt. Ludzie zazwyczaj mają kilka twarzy, jednak zwykli obserwatorzy widzą tylko tę stronę, którą nam pokazują. Dopiero prawdziwi przyjaciele mogą odkryć pozostałe twarze. U niektórych jest to dobra strona, u innych zła. Najczęściej spotykałam się z drugą opcją. Jednak najgorzej jest wtedy, gdy spotykamy człowieka bipolarnego. Wtedy nie masz najmniejszego pojęcia, czego i kiedy się spodziewać. Z niepokojem spoglądasz na twarz i czekasz na jakiekolwiek oznaki zmiany nastroju. A kiedy już do tego dojdzie, starasz się przywrócić nastrój sprzed kilku minut bądź odchodzisz, zostawiając go w niebezpieczeństwie.
Podskoczyłam lekko, czując na swoim ramieniu czyjąś rękę. Gwałtownie obróciłam się do tyłu, potykając się przy tym i wpadając na nieznajomą mi kobietę. Zmrużyłam oczy, dokładnie przyglądając się jej. Zlustrowałam ją wzrokiem, lecz nic nie wzbudziło moich podejrzeń. Młoda, na oko dwudziestoletnia kobieta, uparcie wpatrywała się w moje oczy, co powoli zaczynało mnie irytować. Nienawidziłam, gdy ktoś wwiercał we mnie swoje spojrzenie, jakby nie miał innego zajęcia. Najzwyczajniej w świcie denerwowało mnie to, ponieważ nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, a poza tym takie zachowanie było niekulturalne.
- Mogę w czymś pomóc? - zapytałam, siląc się na uprzejmy ton. Naprawdę nie potrzebowałam afery już w pierwszej godzinie mojego pobytu w Londynie. Nie mogłam wzbudzać żadnych podejrzeń, dlatego musiałam trzymać język za zębami.
- Nie, raczej ja powinnam o to zapytać. Stoisz tutaj od kilku minut, więc postanowiłam zapytać, czy wszystko w porządku - odpowiedziała, jednocześnie zabierając swoją dłoń, kiedy spojrzałam na nią z lekkim obrzydzeniem.
- A nie pomyślałaś, że na kogoś czekam? To chyba normalne, tak? Poza tym nikomu nie przeszkadzam, więc nie wiem, jaki masz problem. Jeszcze taka mała rada na przyszłość. Nie wpieprzaj się w nie swoje sprawy, bo może się to dla ciebie źle skończyć - warknęłam, zostawiając ją osłupiałą. Próbowałam się powstrzymać, ale ludzka głupota nie zna granic.
- Nie rób scen - usłyszałam zza pleców. Odwróciłam się do tyłu, gdzie stał rudowłosy mężczyzna. Dokładnie zlustrowałam go spojrzeniem. Wyglądał przesympatycznie, lecz wiedziałam, co kryje się pod tą maską. Mógł stać się naprawdę niebezpieczny.
- Matt Smith. Miło cię w końcu poznać - powiedziałam, by po chwili wyciągnąć w jego kierunku dłoń. Odwzajemnił gest, ale szybko wyrwał rękę z mojego uścisku.
- Ciebie także. Marco bardzo cię chwalił. Mam nadzieję, że go nie zawiedziesz - odezwał się.
Gdyby wzrok zabijał, leżałabym martwa na betonowej płycie londyńskiego lotniska.
od autorki: Jak Wam się podoba? Wiem, że jest krótkie i nudne, ale w kolejnym rozdziale zacznie się dziać. Komentujcie, błagam. Potrzebuję jakiejś motywacji, no. Muszę się wybić. Początki zdecydowanie są najtrudniejsze. Pomożecie mi? Prooszę. Do następnego, kochani! ;)
No,no.Powiem szczerze że za ciekawie nie jest ,ale jak mówisz że w następnych rozdziałach będzie więcej akcji no to warto poczekać :) Nie mogę z tego jak Olesia(Trochę dziwne imię,no takie dziecięca a sama mam takie imię)powiedziała tej dziewczynie żeby się od niej odpierdoliła ^^
OdpowiedzUsuńA więc ...
Baj baj i do następnego :)
Musiałam Was jakoś wprowadzić w tę historię. Nudne początki to u mnie normalność XD
UsuńOlesia to imię używane między innymi w Rosji. ;)
Wtf? W rosji.
UsuńNo tak. W pierwszym rozdziale była mowa o Rosji. Ona jest jedyną Rosjanką w ich gangu, pozostali są z Anglii przede wszystkim. ;)
UsuńPoczątki zawsze są trudne, a końcówki jeszcze gorsze...haha!
OdpowiedzUsuńNo ale co do rozdziału...
Jest fajny...
...tajemniczy? Haha, sama nie wiem. ;)
Ale uwielbiam to jak piszesz i szkoda, że poprzednie blogi usunęłaś -,-
Zabiję cię jak znajdę! :D
Żartowałam...mam serce jeszcze xD
Odwala mi choć jestem zła...^^
Czekam na nn :>
Patty xx
__________________________________________
http://you-and-i-1d.blogspot.com/
Opowiadanie wydaję się tajemnicze i nie oklepane. Tekst czyta się dobrze, mam nadzieję, że akcja szybko się rozkręci. Czekam na kolejny rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie http://you-maake-me-feel.blogspot.com/
No ciekawie się rozkręca ;D
OdpowiedzUsuńWidać, ze Olesia chce zaimponować gangowi ;p
Hehe ;> Ciekawe czy bezpiecznie dowiezie teczkę z dokumentami ;D
Najlepsze było jak wpadła na tą kobietę i ją ochrzaniła ;)
Rudyy też wymiata haha ;]
Podoba mi się ;>
Pozdrawiam Bella♥
zapraszam na:
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/
Cześć :P
OdpowiedzUsuńZapowiada sie świetne opowiadanie.
Już nie mogę do czekać kolejnego rozdziału.
Jestem ciekawa jak się spotka z Zaynem.
Proszę informuj mnie o nowych postach na tt
Podrawiam
@JustinePayne81
Wpadłam tutaj, ponieważ zostawiłaś u mnie komentarz, co było bardzo miłe i za co serdecznie dziękuję. :) Znajomy szablon, od razu wiedziałam, że wykonała go Meadow. Idealny, skromny, nie przesadzony, robi dobre pierwsze wrażenie. Co do reści opowiadania. Póki co niewiele można powiedzieć, mamy za sobą dopiero dwa rozdziały, ale mimo to Ty już mnie zaciekawiłaś. Widać, że masz dobry pomysł na tego bloga i nic nie będzie działo się tutaj przypadkiem, co niezmiernie mnie cieszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na ciąg dalszy, a także zachęcam do dalszego zaglądania do mnie. :)
Pierwsze co rzuca się w oczy to szablon - prosty i tym samym zachwycający. Co dotyczy treści bloga to piszesz naprawdę dobrze na wysokim poziomie. Twoja historia wciąga, a to naprawdę dobrze wróży na przyszłość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
http://because-it-can-get-dangerous.blogspot.com/